Obojętność można uznać za rodzaj ślepoty na drugiego i jego potrzeby, na otaczający świat, na problemy, na sprawy, które są ważne. Dzięki temu człowiek może pozostawać w przekonaniu, że wszystko jest w porządku. Popada w rodzaj letargu etycznego, odcina się od świata i od innych ludzi. Zamknięty na innych trwa w swoim istnieniu zadowolony z siebie.
Obojętność stoi w opozycji do zaangażowania. W życiu publicznym jest coraz częściej spotykaną postawą i coraz większym problemem, ponieważ powoduje zanik aktywności istotnej dla sfery publicznej. Ktoś obojętny nie dostrzega drugiego ani jego problemów, jest skupiony na sobie i swoich własnych sprawach, nie angażuje się w działania na rzecz innych, często nie reaguje na kłopoty drugiego. Zagubił wrażliwość, która jest jedną z istotnych cech człowieka. Obojętny, neutralny, niewrażliwy, niezaangażowany stoi z boku wszystkiego, co trudne, skomplikowane i go bezpośrednio nie dotyczy. Nie dostrzega problemów innych i dzięki temu nie musi się z nimi liczyć, ograniczać, niepotrzebnie wiązać. Jest wolny, ale jest to wolność pozorna i samotna. Obojętność niszczy życie i całą sferę publiczną, zmienia w daleko idący sposób i czyni nieprzyjaznymi dla
człowieka.
Jak wskazywał już Arystoteles, człowiek jest istotą społeczną i ze swej natury żyje oraz może się rozwijać, doskonalić, a także realizować swój projekt dobrego życia jedynie we wspólnocie, która jest do tego niezbędna. Życie publiczne i sfera publiczna to, jak pisała Hannah Arendt, przestrzeń powszechna, dla wszystkich, jawna i otwarta. To przestrzeń, w której można działać na rzecz innych, zdobywać ich szacunek i uznanie. Udział w życiu publicznym, obecność w sferze publicznej wymaga zatem zaangażowania, które jest sprzeczne z obojętnością. Co więcej, obojętność niszczy sferę publiczną. Gdy coraz więcej ludzi jest obojętnych na drugiego – i to zarówno na krzywdę, jak i sukces – życie publiczne się zmienia. Richard Sennett mówi o współczesnym upadku człowieka publicznego. Jego miejsce zajmuje człowiek skupiony na swoich partykularnych interesach, zaangażowany jedynie w to, co go bezpośrednio dotyczy. Cierpi na tym życie publiczne, które tworzą ludzie wrażliwi i uważni. Życie publiczne karleje, gdy zanikają postawy zaangażowania na rzecz innych, które wyrażają się nie tylko w szeroko zakrojonych akcjach społecznych, ale przede wszystkim w codziennych działaniach, takich jak reakcje na drobne krzywdy i niesprawiedliwości, których ktoś doświadcza (np. zajęcie miejsca w autobusie zwolnionego dla starszej osoby przez nastolatka ze słuchawkami w uszach).
Postępująca obojętność przyczynia się do upadku sfery publicznej. Według Sennetta oznacza to zmianę, która dotyka powszechnie uznane i praktykowane dotąd wartości i cnoty. Zanikają postawy charakterystyczne dla człowieka publicznego, takie jak działanie społeczne, systematyczne akcje bezinteresownie podejmowane na rzecz innych, ludzie przestają się interesować i angażować, skupiają się na sobie i życiu prywatnym. Życie publiczne zmienia się. Sennett mówi, że upada, nie mówi jednak, w co upada. Na pewno obniża się drastycznie jego poziom.
Obojętność w życiu publicznym powoduje, że staje się ono stopniowo na coraz większą skalę polem działań tych, którzy są obojętni na problemy i potrzeby innych. Nic ich nie powstrzymuje przed działaniem, którego celem jest ich własny, egoistycznie rozumiany interes. Jest to możliwe, ponieważ inni nie reagują, brak jest jednoznacznego potępienia, dezaprobaty, znika tzw. presja społeczna, która ogranicza negatywne zachowania w przestrzeni publicznej. Pojawia się bezkarność, która idzie w parze z obojętnością. Obojętność zwykłych ludzi, ich brak reakcji (może się boją, może nie widzą sensu swojej ingerencji, może mają złe doświadczenia), tzw. znieczulica, która jest zaliczana do współczesnych chorób społecznych, powoduje coraz większą degradację życia publicznego, ponieważ zanikają nieformalne ograniczenia dla negatywnych działań; nie da się wszystkiego uregulować prawnie ani nie da się postawić na każdym rogu strażników pilnujących właściwego zachowania – nie ma to sensu. Pojawia się za to przekonanie, że jeśli istnieją odpowiedzialne i opłacone służby, można nie reagować, są od tego specjaliści, których zadaniem jest profesjonalne działanie. Tak powstaje złudne poczucie bezpieczeństwa i braku moralnego obowiązku reagowania, obojętność się szerzy, a obok niej rozwija się bezkarność.
dr hab. Joanna Mysona Byrska, prof. UPJPII