Lęk jest więc wpisany w religię, w religijność, w moralność tak jak w ludzką tożsamość w ogóle, nie powinien on jednak stawać się głównym elementem określającym relację między Bogiem a człowiekiem. Ma on bowiem prowadzić nie tyle do ślepego podporządkowania się, do zwierzęcego posłuszeństwa, do wychowania czy duszpasterstwa rozumianego jako tresura, ile do uświadomienia sobie własnej odpowiedzialności przed Bogiem i światem.
– Problemy duszpasterskie związane z błędnym rozumieniem relacji Boga i człowieka
„Kiedy religię narzuca się jako jarzmo, dogmat, strach, wówczas gwałci ona, a nie ożywia ducha człowieka”[1] – napisał wiele dziesięcioleci temu wybitny żydowski filozof Abraham Joshua Heschel. A w innym miejscu uzupełnił: „pobożność jest niekiedy przebranym złem, narzędziem w pogoni za władzą”[2]. Te dwa króciutkie cytaty doskonale wyjaśniają pewien model religijności, pobożności, a przede wszystkim duszpasterstwa, które obecne są w polskim życiu religijnym.
Ich zwieńczeniem, szczytem pozostaje wizja religii, pobożności, duszpasterstwa obecna w działaniach dominikanina Pawła M. [ więcej ], ale myliłby się ten, kto sądziłby, że ta swoista „teologia” i „pastoralistyka” obecna jest tylko w jego działaniach. W mniejszym lub większym stopniu pewne jej aspekty można znaleźć w wielu polskich (i nie tylko) wspólnotach religijnych, w kierownictwie duchowym, w pismach pobożnościowych, a także w myśleniu wielu polskich katolików. Nie wszędzie prowadzą one do takiej skali nadużyć, nie wszędzie związane są z przemocą fizyczną lub seksualną, ale wszędzie, gdzie występują, niszczą wolność jednostek, oparte są na mechanizmach przemocy i manipulacji, wreszcie prowadzą też do wypaczenia zdrowej religijności. Wszystko to, choć oczywiście dokonuje się w imię wierności wierze i posłuszeństwa Kościołowi i Bogu, niewiele ma wspólnego ze zdrową religijnością, a oparte jest na zafałszowanym obrazie zarówno Absolutu, jak i chrześcijańskiej drogi człowieka.
Zafałszowana koncepcja Boga
Chrześcijańska droga, a to oznacza także chrześcijańskie duszpasterstwo, wymaga – i nie sposób przesadzić z przypominaniem o tym – adekwatnej koncepcji Boga. Jej zafałszowanie, przeakcentowanie pewnych elementów pozostaje jednym z głównych zagrożeń, jakie stają przed człowiekiem wierzącym. Doskonale pokazuje to także sprawa Pawła M. , którego skuteczne działanie nie byłoby możliwe, gdyby nie wprowadzenie w wizję Boga jako tyrana[3], wymagającego całkowitego, niewolniczego podporządkowania. Najlepszym i najpełniejszym wyrazem takiego poddania Bogu jest bezwzględne posłuszeństwo (niestety w ten sposób przedstawiane także w niektórych pismach mistyków czy nauczycieli chrześcijańskiej duchowości, szczególnie w okresie po Soborze Trydenckim, aż do drugiej połowy wieku XX) wobec przełożonych, przewodników duchowych i spowiedników.
Wizja ta może mieć łagodniejszą, ale także patologiczną formę, o której wspomina w niewielkiej książeczce Patologie duchowości ks. Krzysztof Grzywocz. „Często niewłaściwa teza dotycząca relacji do Boga wyraża się w przekonaniu, że jeżeli jestem blisko Boga, to nie mam samodzielności, Bóg mi ją odbiera”[4] – opisuje ową błędną wizję duchowny. Z tym obrazem związana jest wizja drogi chrześcijańskiej, jaką Bóg przed nami stawia. „Czasem ludzie myślą, że wolą Boga jest spełnienie jakiegoś bardzo ścisłego planu wobec nich. Że trzeba ten plan odkryć i że ta ścieżka nie pozostawia wiele możliwości wyboru. To niebezpieczna teza”[5] – opisuje tę wizję ks. Grzywocz.
Człowiek, idąc dalej szlakiem wytyczonym przez księdza, sam nie jest w stanie odnaleźć takiej drogi, często się myli, upada, a jeśli nie jest osobowością dojrzałą, to może przyjąć, że w roli osoby decydującej o tym, czego chce od niego Bóg (a pamiętajmy, że mówimy o wizji duchowości, w której plan Boży jest ścisły, jednoznaczny, a jakiekolwiek odstępstwo od niego jest natychmiast karane, przynajmniej poczuciem braku szczęścia), staje się kierownik duchowy, kapłan czy lider wspólnoty, który uzyskuje władzę, jakiej nie chce dla siebie nad człowiekiem nawet Bóg.
Skutki grzechu pierworodnego
Źródłem wizji – opartej na lęku i podporządkowaniu – relacji między człowiekiem a Bogiem trzeba szukać między innymi w tym, co teologia zachodnia określa grzechem pierworodnym. Kiedy człowiek zaczyna bać się Boga? Gdy skuszony przez węża człowiek sięga po owoc z drzewa poznania dobrego i złego, by stać się „jak Bóg” (Rdz 3,5), zaczyna odczuwać lęk przed Bogiem. „Słyszałem Twój głos w ogrodzie, zląkłem się, gdyż jestem nagi, i ukryłem się”[6] (Rdz 3,10) – mówi do Boga Adam.
Lęk w relacji do Boga pojawia się więc – zostawiając na boku wszystkie inne komentarze, analogie i konteksty teologiczne czy filozoficzne – jako skutek nieposłuszeństwa, a konkretniej jako skutek uznania, że samemu będzie się dla siebie Bogiem. Religijność jako czyste poddanie, niewola, podporządkowanie się jest więc do pewnego stopnia efektem grzechu pierworodnego, jest – co za tym idzie – zafałszowaniem relacji do Boga, jakiej chce On od nas. Lęk ten – i o tym także w tej analizie zapominać nie wolno – związany jest z odkryciem nagości, ze wstydem z jej powodu, który – jak ukazują komentarze rabiniczne – ma w nas obudzić głos sumienia i uświadomić nam, że „nie zostaliśmy stworzeni jako zwierzęta”[7].
Lęk jest więc wpisany w religię, w religijność, w moralność tak jak w ludzką tożsamość w ogóle, nie powinien on jednak stawać się głównym elementem określającym relację między Bogiem a człowiekiem. Ma on bowiem prowadzić nie tyle do ślepego podporządkowania się, do zwierzęcego posłuszeństwa, do wychowania czy duszpasterstwa rozumianego jako tresura, ile do uświadomienia sobie własnej odpowiedzialności przed Bogiem i światem.
Aby dobrze zrozumieć, co to oznacza, można sięgnąć do Dzienników Sørena Kierkegaarda, który wskazuje, że to, co zwierzęce, skłania nas do „małpowania”, „naśladowania innych”, „powtarzania” stylu zachowania i działania, zaś to, co czysto ludzkie, określa jako tendencje do realizacji swojego niepowtarzalnego zadania. Duński filozof zauważa: „…nie, nie ma żadnego człowieka, który ma wspólne ze mną zadanie; a pośród tych milionów znowu nie ma – wedle mojej idei – nikogo, kto ma zadanie wspólne z kimś innym”[8].
Z perspektywy duszpasterskiej
Co to ma oznaczać? Jakie wnioski mogą wyciągnąć z tego duszpasterze? Zostawiając na boku specyficzną religijność Carla Gustava Junga, warto szukać wyjaśnienia tego problemu w krótkim cytacie z wykładu O stosunku psychoterapii do duszpasterstwa. „Czy mamy rozumieć imitator Christi jako kopiowanie życia Chrystusa, jako małpowanie Jego ran czy – w głębszym sensie – mamy przeżywać nasze życie w taki sposób, w jaki on przeżył swoje w jemu jedynie specyficznym istnieniu? Naśladowanie życia Chrystusa to nie bagatela, lecz niewypowiedzianie trudniej jest w taki sposób przeżywać swoje życie, jak Chrystus przeżył swoje”[9] – wskazywał Jung.
Z perspektywy duszpasterskiej, duchowej oznaczać to może mniej więcej tyle, że wychowanie – także samowychowanie – duchowe prowadzić powinno do prawdziwej wolności, a nie do naśladowania drogi innych, że przemoc w życiu duchowym rozpoczyna się od narzucania modelu postępowania, ścisłych kryteriów duchowości i ograniczania wolności. Nie zawsze prowadzi to do nadużyć fizycznych czy tym bardziej seksualnych, ale już samo w sobie jest nadużyciem duchowym.
Tomasz Terlikowski
Przypisy
[1] A.J. Heschel, Bóg szukający człowieka. Podstawy filozofii judaizmu, Kraków 2015, s. 393.
[2] Tamże, s. 458.
[3] „Widzę, jak bardzo ten czas spędzony we wspólnocie wykrzywił mi rzeczywistość Boga jako tyrana, który żąda od nas całkowitej ofiary” – pisała jeszcze w roku 2000 do o. Macieja Zięby OP jedna z osób skrzywdzonych we wspólnocie. Cyt. za: Komisja ekspercka dotycząca działania Pawła M. oraz instytucji Prowincji w jego sprawie, Raport, Warszawa 2021, s. 105.
[4] K. Grzywocz, Patologia duchowości. Od niezdrowej religijności do dojrzałej wiary, Kraków 2020, s. 54.
[5] Tamże, s. 56.
[6] W tłumaczeniu benedyktynów tynieckich pojawia się wprost tłumaczenie „przestraszyłem się” i dokładnie tak samo tłumaczą autorzy Biblii Ekumenicznej.
[7] Tora Pardes Lauder. Księga Pierwsza Bereszit, red. S. Pecaric, Kraków 2001, s. 25.
[8] S. Kierkegaard, Dzienniki, NB 31 – NB 36, Kęty 2021, s. 224.
[9] C.G. Jung, Psychologia a religia Zachodu i Wschodu, Warszawa 2014, s. 335.
źródło: zycie-duchowe.pl